poniedziałek, 5 stycznia 2015

Rozdział szesnasty


                                                          



     Właśnie minęły dwa tygodnie odkąd przyjechałam do rodzinnego miasta i dowiedziałam się o wszystkim, teraz jestem w Londynie. Przez ten czas moje życie obróciło się do góry nogami, wszystko jest inaczej niż było. Śmierć moich rodziców wpłynęła na moje życie najwięcej. Za część pieniędzy ze spadku kupiłam wielkie mieszkanie na obrzeżach Londynu, a dom sprzedałam i te pieniądze dałam pani Sylvii za to, że przez tak długi czas przygarnęła Codyego, zapewniła mu dach nad głową i jedzenie. Jeśli chodzi o brata to zaczął chodzić do szkoły w centrum Londynu i mieszka ze mną. Spędzamy dużo czasu razem i naprawiamy ze sobą relacje.  Max…Max często zabiera gdzieś Codyego i spędzają razem czas, jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi, lecz oby dwaj udajemy, że nic do siebie nie czujemy, trzymamy się w lekkiej odległości od siebie. On wie, że nie chcę na razie być w związku, a ja to doceniam. Często Cody śpi u kolegów, a ja wtedy mogę się wyluzować i odpocząć. Z chłopakami z The Wanted i dziewczynami robimy, co tydzień imprezę i jedynie wtedy się widzimy. Jay ma podobno jakąś dziewczynę, ale jest szczęśliwy. Cieszę się, że mamy swoje życie, często gadamy i śmiejemy się, można powiedzieć, że jesteśmy dobrymi przyjaciółmi tak jak z reszta gromady. Aha...jeszcze nie wspomniałam, że znalazłam pracę. Chodzę na drugą zmianę do największego baru w Londynie, tak naprawdę zawsze marzyłam o pracy w takim miejscu, nie wiem, dlaczego. 
    Siedziałam w dużym pokoju i oglądałam telewizje, mały siedział w swoim pokoju z kolegą i pewnie grali na komputerze. Dzisiaj mam wolne, ale co z tego jak nie mam, co robić i się nudzę. Cykałam z kanału na kanał, nagle usłyszałam pukanie do drzwi. Odłożyłam pilot na bok i wstałam z kanapy, podeszłam do drzwi i otworzyłam.
-Podobno komuś się nudzi i chciałby spędzić miło czas- uśmiechał się szeroko i wymachiwał 2 reklamówkami. 
-Skąd wiedziałeś- uśmiechnęłam się wpuszczając go do środka, przywitaliśmy się buziakiem w policzek i przytulasem. Poszliśmy do dużej białej kuchni i zaczęłam rozpakowywać reklamówki, wyciągnęłam paczkę chipsów, popcornu, oczywiście piwa i parę filmów. Towarzysz nasypał jedzenie do misek, a ja nalałam do kufli piwo, chwyciłam za filmy i poszliśmy do salonu. Usiadłam w to samo miejsce, co przedtem, a Max obok mnie zaczęłam przeglądać, jakie filmy przyniósł. Pokazałam mu film, który najbardziej mnie zaciekawił i zaczęliśmy oglądać. Oparłam głowę o jego ramię i rozłożyłam się na łóżku, nie mieliśmy żadnych skrupułów, nie wstydzimy się siebie ani nic z tych rzeczy. Co chwilę sięgałam po kufel i brałam łyk zawartości.
    Usłyszałam jak Cody schodzi po schodach z kumplem, spojrzałam w kierunku schodów nadal leżąc praktycznie na Maxie. Brat machnął ręką i zaczęli ubierać buty.
-Gdzie się wybierasz?- lekko podniosłam głowę z ramienia.  
-Idziemy na pole, będę w domu o 20- podszedł do kanapy i zrobił maślane oczka. Od razu wiedziałam, że chodzi mu o kasę. Wyciągnęłam z tylnej kieszeni 10 funtów i dałam mu do ręki kręcąc lekko głową na nie. Gdy wyszli film się skończył, wstaliśmy z kanapy i poszliśmy do kuchni. Stwierdziliśmy, że przydałoby się zjeść jakieś porządne jedzenie, więc zaczęliśmy robić tortille. Stałam po jednej stronie kuchni, a Max po drugiej wyciągał jedzenie z lodówki. Szybko odwróciłam się chcąc podejść do niego, lecz on miał taki sam zamiar i wpadł na mnie z małymi kawałkami kurczaka w dodatku jego twarz była centymetr od mojej. Patrzyliśmy się prosto w oczy nie wiedząc, co zrobić. Po chwili Max się ocknął i zaczął mnie przepraszać wycierając moją koszulkę i biust od kurczaka.
-Daj ja to zrobię- zaśmiałam się i wzięłam od niego ścierkę. Przetarłam trochę i poszłam do góry przebrać bokserkę na inną. Gdy wróciłam kuchnia była już posprzątana z kurczaka. Zrezygnowaliśmy z tortilli i zamówiliśmy w pobliskiej restauracji pizzę. Siedzieliśmy w kuchni przy stole rozmawiając i czekając na nasze jedzenie. Max poszedł do ubikacji, po chwili usłyszałam dzwonek do drzwi. Wstałam i poszłam w stronę drzwi, byłam przekonana, że to pizza. Zerknęłam przez oczko i ujrzałam faceta w czapce i koszulce z tyłu miał logo swojej pizzerii, stał do mnie plecami. Otworzyłam je, mężczyzna odwrócił się i spoglądając na mnie z całej siły popchnął mnie do tyłu. Upadłam na ziemie i złapałam się za mocno bolący nadgarstek. Wyciągnął z kieszeni nóż i dziabnął mnie nim w udo, w szybkim tempie drewniany parkiet został zalany czerwoną cieczą. Zacisnęłam mocno zęby i oczy z bólu. Jednym okiem zerknęłam w stronę schodów, Max stał za ścianą i najwidoczniej czekał aż będzie mógł zaatakować. Przypełzałam bardziej pod ścianę i skuliłam się w kulkę zaciskając ranę. Słyszałam wrzaski i tłuczenie naczyń. Po chwili zastała cisza, odwróciłam się i nikogo nie było. Podpierając się ściany wstałam na jedną nogę i skakałam ze łzami w oczach w stronę kuchni. Gdy wychyliłam się za ściany ujrzałam na ziemi Maxa, który trzymał się za ramię. Zrobiłam w jego stronę parę kroków i upadłam obok niego. Spojrzał na mnie i lekko się uśmiechnął, spojrzałam za niego. Ten sam typ leżał z nożem w klatce piersiowej na blacie kuchennym. Po moim policzku, spłynęły łzy, dłoń Maxa przejechała po moim policzku i pozbyła się kropli. Chłopak wstał i wyszedł z kuchni, spojrzałam na otwartą ranę i gdy jej dotknęłam zasyczałam pod nosem i zmarszczyłam nos. Wrócił i pomógł mi wstać, poszliśmy do łazienki. Czekał na mnie opatrunek i ręczniki z wodą w misce. Przez cały czas nie padło ani jedno słowo z obu stron, Max opatrzył mi ranę, a ja mu. Wyszliśmy z łazienki. 
-Zadzwonię na policje- powiedziałam zmartwionym głosem i wyciągnęłam telefon z kieszeni.
-Nie wiem czy to najlepszy pomysł..-spojrzał na mnie.
-No a co chcesz zrobić? Mam trupa w kuchni!
-Wywiozę go z chłopakami gdzieś.. 
-No dobra, ale on ma dzisiaj zniknąć stąd- wzięłam mokrą ścierkę i poszłam wycierać przedpokój. 
    Nadszedł wieczór, postanowiłam wziąć ciepły prysznic i odprężyć się nie myśląc, co wydarzyło się dzisiejszego dnia. Chwyciłam za szufladę i wyciągnęłam z niej czarne legginsy i większą o dwa rozmiary koszulkę do rugby, nie zapominając o bieliźnie skierowałam się do łazienki. Napuściłam do wanny bardzo ciepłą wodę i gdy ściągnęłam z siebie ubrania wszedłem powoli do niej. Lekko zasyczałam, gdy poczułam na swojej skórze parzące uczucie. Rozłożyłam się w wannie wygodnie i gdy woda sięgnęła stanu moich piersi zakręciłam ją, zamknęłam oczy i pogrążyłam się w wyobraźni.
    Nie wiadomo, dlaczego otworzyłam oczy i rozglądnęłam się po łazience. Zatrzymując wzrok na drzwiach zobaczyłam cień na szybie, przechodzący do mojego pokoju. Przełknęłam ciężko ślinę i powoli wstałam i owinęłam się ręcznikiem, podniosłam nogę stąpając na zimne kafelki. Wzięłam miotłę i owinęłam ją moimi dłońmi. Powoli naciskając na klamkę uchyliłam drzwi i niezdecydowanie poszłam za przemykającym cieniem na szybie. Ujrzałam dobrze zbudowanego mężczyznę w czarnych spodniach i granatowej bluzie. Po cichu robiłam kroki, wzięłam zamach i z całej siły uderzyłam go kijem od miotły w plecy a gdy upadł na podłogę uderzyłam go w głowę.  Jego kaptur zsunął się z jego głowy, a ja zobaczyłam…Maxa?! Rzuciłam drewniany kij na podłogę i od razu pomogłam mu wstać.  
-Wystraszyłeś mnie!- powiedziałam i mocno go przytuliłam. Teraz czuje się najbezpieczniejszą dziewczyną na świecie a dziesięć sekund temu mało nie zesrałam się ze strachu. Podniosłam głowę z jego ramienia i przejechałam czubkiem nosa po jego policzku, zatrzymałam się patrząc w prosto w jego wyraźne oczy. Przygryzłam dolną wargę i musnęłam delikatnie jego usta, będąc milimetry od niego uśmiechnęłam się delikatnie. Nie czekając długo na odpowiedź nasze usta znów się złączyły, ale tym bardziej nie było tak delikatnie jak poprzednim razem.  Przejechałam paznokciami po jego plecach zostawiając zapewne na nich czerwone ślady. Przysunął mnie do ściany i chwytając za tylną część ud podciągnął moje nogi do góry, owinęłam je na jego biodrach. Nasze pocałunki stawały się coraz szybsze i namiętne, a moje serce zaczynało szybciej bić. W ty samym momencie uśmiechnęliśmy się w nasze usta. Opadłam plecami na łóżko, bez wahania zdjęłam mu bluzę, a następnie koszulkę i rzuciłam na podłogę. On zrobił to samo z moim ręcznikiem, przejechałam rękami po jego klatce piersiowej zjeżdżając do spodni. Pomógł mi je zdjąć, gdy byliśmy już obaj nadzy zaczął robić na moim ciele malinki.  Pierwszy raz poczułam, że to jest to! Jakoś zawsze było to do mnie takie normalne i nie czułam tego, co teraz. Gdy obdarował moje ciało pocałunkami włożył we mnie swojego członka, jęknęłam i odchyliłam lekko głowę do tyłu. Na początku poruszał się powoli i starał się robić to jak najbardziej delikatnie, lecz po jakimś czasie zaczął przyśpieszać. Nie mogę opisać, jakie to cudowne uczucie robić to z kimś, kogo się naprawdę…..Kocha? Tak…kocham Maxa. Wbiłam paznokcie w jego plecy, gdy doszłam, postąpił tak samo tylko z poduszką. Pocałował mnie za zakończenie i opadł obok mnie, wtuliłam się w niego i dałam buziaka jego klatce piersiowej. Gadaliśmy jeszcze ponad 3 godziny, aż w końcu zasnęliśmy w tych samych pozycjach.  

                                                                          ***

Cześć wszystkim. Przepraszam, że tak strasznie długo nie było nowego rozdziału. Piszcie, co sądzicie o tym zwrocie akcji (czy jakkolwiek to nazwać :D). Do zobaczenia xx


                                                     





czwartek, 23 października 2014

Rozdział piętnasty


                                                                                                                        
                                                   CZYTASZ=KOMENTUJESZ


                                                        
                                                                     
Obudziłam się objęta rękami Maxa. Niezbyt się dobrze czuję, prawie całą noc płakałam. Głowa mi pęka i mam podkrążone oczy. Przetarłam oczy i poprawiłam spadające na twarz włosy. Zdjęłam jego rękę ze mnie i podniosłam się, założyłam kapcie i zeszłam na dół do kuchni. Nikogo nie było, zajrzałam do lodówki jednak stwierdziłam, że nie mam na nic ochoty. Wzięłam do ręki butelkę i nalałam do szklanki wody mineralnej. Nagle do domu weszła pani Sylvia. Zobaczyłam, że ledwo niesie reklamówki z zakupami, bez zastanowienia odłożyłam szklankę na blat i podbiegłam jej pomóc.
-Nie musiałaś kochanie- uśmiechnęła się pod nosem i razem zanieśliśmy je na stół do kuchni. Zaczęłam je rozpakowywać. W środku znajdowała się prawie sama żywność, parę soków i trochę produktów potrzebnych do domu. –Kupiłam Ci i Maxowi na śniadanie drożdżówkę i kakao.
-Nie trzeba było, ale dziękujemy.
-Twój chłopak jeszcze śpi?- zapytała chowając puste reklamówki do szuflady.
-To nie jest mój chłopak- wsadzałam po kolei jedzenie do lodówki.
-Udajmy, że Ci wierzę- zaczęła się śmiać, a ja razem z nią. Do kuchni wszedł Max na baranach trzymał Codyego, śmiali się w niebo głosy i wygłupiali.
-A wy, co robicie?- zapytałam opierając się jedną ręką o blat kuchenny.
-Mały wpadł do naszego pokoju i mnie obudził, więc się musiałem na nim zemścić i dostał z poduszki.- postawił go na ziemie.
-Słuchaj Kristen, musisz załatwić parę spraw z domem i innymi rzeczami związanymi z twoimi rodzicami. Mam listy, więc je przeczytaj i pozałatwiaj to jak możesz- wręczyła mi te same listy, co leżały na wycieraczce domu rodziców.
-Zajmę się tym- uśmiechnęłam się i zaczęłam razem z Maxem jeść drożdżówki. Następnie poszliśmy do pokoju, usiedliśmy na łóżku i zaczęłam otwierać listy. Większość dotyczyła, że mam się zgłosić tam i tam, takie załatwianie bezsensowne. Lecz nie mogę tego wywalić do kosza i powiedzieć, że byłam to załatwić. Spojrzałam na zegarek żeby sprawdzić czy się wyrobię, w ogóle nie wiem co mam teraz robić.
-Jest godzina, 11: 00 więc pojedziemy najpierw załatwić ze spadkiem, a następnie do biura nieruchomości.
-Dobrze to ja pójdę wziąć prysznic i się przebrać- uśmiechnął się i poszedł do łazienki. Ja za ten czas spakuję torebkę i wybiorę ubranie. Przydałoby się ubrać jakoś ładniej. Wyjęłam ubrania z walizki i położyłam je na krzesło, które stało koło starej, ale eleganckiej komody. Chwyciłam za torebkę i spakowałam do niej najpotrzebniejsze rzeczy w tym: telefon, portfel, w którym miałam dokumenty, listy, adresy, parę kosmetyków i słuchawki do telefonu. Trochę mi zeszła zanim to wszystko znalazłam i schowałam, więc Max wyszedł z łazienki. Jak go zobaczyłam to otępiałam! Wyglądał oszałamiająco! Przeszedł koło mnie, gdy ulotnił się zabijający zapach jego perfum.Idealnie mu ta koszula pasowała. Teraz ja mogłam wejść do łazienki, chwyciłam za ubrania, Wzięłam ciepły prysznic i umyłam włosy. Po wyjściu przemyłam twarz wytarłam ją w ręcznik, wysuszyłam włosy i lekko wyprostowałam, nałożyłam makijaż, ubrałam się i spojrzałam ostatni raz w lustro.
Zeszliśmy na dół, pożegnałam się z panią Sylvią i braciszkiem, założyliśmy buty i wyszliśmy.  Max otworzył mi drzwi od samochodu, a następnie sam wsiadł za kierownicę.
-To gdzie jedziemy?- uśmiechnął się.
-Yyy najpierw zajedziemy z tym spadkiem- zapięłam pas bezpieczeństwa, żeby nie było.
-Zapomniałem- zapalił auto i wyjechał z podjazdu. Do miasta mamy jakieś 15 minut drogi, więc mam nadzieję, że wszystko szybko objedziemy i będziemy mogli wracać do tymczasowego lokum. Musze też nadrobić relacje z braciszkiem. Szybko minął czas i po chwili byliśmy pod dużym budynkiem. Wyszliśmy z auta i skierowaliśmy się w stronę obrotowych drzwi, podeszliśmy do dość dużej recepcji. Za blatem siedziała młoda dziewczyna, przywitałam się rzucając miły uśmiech i podałam jej kartkę.
-Chwilę proszę zaczekać- wstała zabierając kartkę z blatu i zniknęła za drzwiami. Wróciła i dała nam numerek, do którego pokoju mamy wejść, usiedliśmy przed wskazanym pokoju na krzesłach. Spojrzałam na Maxa i uśmiechnęłam się do niego z pytaniem czy wszystko będzie dobrze.
-Będzie, obiecuję- odwzajemnił uśmiech i złapał mnie za rękę, ja zawsze jego dłoń była delikatna i ciepła. Miłą chęcią ją trzymam, patrzyłam się na nasze dłonie, lecz przerwały mi otwierające drzwi pomieszczenia i facet, który trzymał ich klamkę. Od razu wstałam puszczając jego rękę.
-Pani Stewart?- zapytał. Wyglądał na około 40lat, miał lekki zarost i parę siwych włosów na głowie, które łatwo było zauważyć.
-Tak- zaprosił nas do środka. Był to mały gabinet z biurkiem na środku i szafkami po bokach. Usiedliśmy na dwóch fotelach przed biurkiem. Usiadł na swoim i zaczął przeglądać jakieś kartki i zapisywać na komputerze różne rzeczy.
-W sprawie spadku pani rodziców…podzielony jest na pół, na panią i pani brata Codiego. Proszę wypisać tą kartkę, podpisać się i podać numer kąta. Do końca miesiąca pieniądze powinny być przelane na pani konto- podał mi kartkę oraz długopis, zrobiłam to co miałam i oddałam mu.- To chyba na tyle!- uśmiechnął się.
-Dobrze, dziękuję panu- odwzajemniłam uśmiech.- Do widzenia- wyszliśmy. Po wyjściu z budynku wsiedliśmy do auta, Max spojrzał na mnie pytająco.
-Pojedźmy do kwiaciarni- spojrzałam na niego zmęczona. Załatwiliśmy tylko jedną rzecz, a mi się już chce spać. Wyjechaliśmy z parkingu.

Szliśmy w stronę grobu moich rodziców, trzymałam w dłoni bukiet kwiatów, a Max dwa znicze. Już czułam, że będę płakać. Stanęliśmy, dokładnie były napisane imiona i nazwisko moich rodziców. Nadal stałam, a Max zapalał znicze i ustawił je ładnie. Z moich oczu uroniła się pierwsza łza, uklękłam przy grobie i położyłam delikatnie bukiet kwiatów obok zniczy. Wstałam, splątałam razem z Maxem ręce i pomodliliśmy się. Po tym pojechaliśmy do domu.
                
                                                   


sobota, 4 października 2014

Informowani!!!

Jeśli ktoś chce być na bieżąco informowany o nowych rozdział niech pisze w komentarz swoje nazwisko i imię/numer GG/ nazwę tt ! Nie licząc postów na grupie tylko Ci co wpiszą się w komentarz będą informowani! Do zobaczenia Papa! :*

wtorek, 23 września 2014

Rozdział czternasty



Nastał nowy poranek, trochę głowa mnie bolała, ale dało się przetrwać. Obudziłam się w ramionach Maxa, spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się. Jeszcze spał, czemu on tak długo śpi? Tak się zaczęłam zastanawiać czy nowy związek jest dla mnie dobry? Może powinnam dać sobie spokój i wyluzować. Nie chce złamać Maxowi serca jak mam tak trudne życie, najlepszym wyjściem będzie pojechanie do rodziców od dwóch do trzech tygodni, lecz nie chce sama jechać biorąc pod uwagę ostatnie zajścia. Jak tylko wstanie to się go zapytam i zaproponuję wyjazd. Wstałam z łóżka i skierowałam się w stronę łazienki, patrzyłam się na siebie, patrzyłam w środek lustra. Nagle zdałam sobie sprawę, że nikt nie zna mnie i mojej przeszłości. I nikt się tak naprawdę nie dowie. Nie chce, żeby ktoś się dowiedział. Tak naprawę to ja sama nie chce o tym wiedzieć. Wtedy, kiedy usłyszałam o śmierci Coltona nie płakałam dlatego, że nie wiedziałam co ze sobą zrobić, płakałam dlatego, że go nienawidziłam. Bił mnie, torturował, a mój ojciec i matka nawet tego nie zauważyli. Bo zawsze była dla nich najważniejsza praca, zawsze sama musiałam się uczyć i pilnować. Czasami żałuję, że mam taką rodzinę, taką zbyt cudowną. Zawsze marzyłam o domu w głębi lasu, tam gdzie nikt mi nie będzie przeszkadzał, tam gdzie będzie cisza. Jedynym odgłosem byłyby krople obijające o deszczu o rynny i ćwierkanie ptaków, gdy wstaje poranek.
***
Kilka godzin później jechałam wraz z Maxem do mojego mieszkania, żeby zabrać niektóre rzeczy. Nie mieszkaliśmy daleko od siebie, więc po chwili mogliśmy już wysiąść z auta. Max kulturalnie otworzył mi drzwi, a ja odwdzięczyłam się uśmiechem. Oby dwoje podeszliśmy do drzwi wyciągałam klucz i wsadziłam go w zamek, następnie przekręciłam dwa razy w prawo. Po wejściu do środka od razu poszliśmy w stronę mojej sypialnię gdzie znajdowała się też garderoba. Wyciągnęłam z niej parę ubrań i buty. W salonie i kuchni też coś wzięłam, wyszliśmy z domu zamykając drzwi. Wsadziłam je do bagażnika i z powrotem usiadłam na miejscu pasażera.
-Mogę włączyć radio?- zapytałam.
-No pewnie. Haha, nie musisz się mnie pytać!- posłał mi uśmiech i puścił oczko. Jeśli mogę to tak zrobiłam, akurat leciała piosenka Jessie J, którą bardzo lubię. Do rodziców miałam 5 godzin drogi, więc trochę na zejdzie zanim tam dojedziemy. Aktualnie jest godzina 13: 00 to znaczy, że będziemy na miejscu koło 18:00.
-Mów coś Max- odwróciła się w jego stronę.
-Ale co mam mówić, hmm możemy porozmawiać o naszej wspólnie przyszłości- popatrzył się z jednym przymkniętym okiem i uśmieszkiem na twarzy. 
-Ale się uśmiałam Max, seryjnie- nagle ucichliśmy, lecz po chwili wybuchliśmy śmiechem. Nagle zrobiłam się śpiąca, oparłam się ręką o okno i zamknęłam oczy.


Co się dzieje? Nie chętnie otworzyłam oczy i zobaczyłam, że Max stanął na stacji benzynowej.
-Po, co stajemy?- zapytałam przecierając oczy.
-Musze zatankować i kupić coś w sklepie.
-To czekaj, idę z tobą tylko wezmę portfel- z pośpiechem wyciągnęłam z torebki portfel i pobiegłam za Maxem. Nie poczekał. Jak zawsze, nikt mnie nie słucha!
-Nie śpiesz się, ja zatankuję, a ty idź już do sklepu coś wybierz.
-Jak każesz- ruszyłam w stronę niewielkiego budynku z roletami na oknach. Gdy otworzyłam dzwonki powieszone przed wejściem zadzwoniły. Lekko się wystraszyłam. Rozejrzałam się dookoła, za blatem stała pani w podeszłym wieku, mocno pomalowana z blond lokami na głowie. Uśmiechnęłam się do niej, lecz ona spojrzała na mnie krzywo. To nie było miłe. No ale trudno, wzięłam do ręki koszyk i skierowałam się w stronę chipsów. Wpakowałam do niego chipsy o smaku zielonej cebulki i krewetkowe. Nie zorientowałam się a Max stał koło mnie. Podeszliśmy do zimnych napoi.
-Co chcesz do picia?-spojrzałam na niego.
-Ja sobie wezmę 3 energetyki i sok, a Ty?- sięgnął do lodówki.
-Wiesz, że po nich będzie Ci się chciało sikać?- skrzywiłam się.-A ja chcę…to co Ty!- sięgnęłam do lodówki i wyciągałam 4 energetyki i 2 soki pomarańczowe.
-Od tego są krzaki, co nie?- posłał mi strzałkę.
-Nie będziemy się, co chwilę zatrzymywać tylko dlatego, że Ci się sikać chce!- poszliśmy w stronę kasy. Max zapłacił za benzynę i dodał, że plus te zakupy. Podałam mu z mojego portfela gotówkę, lecz on jej nie przyjął, więc wsadziłam ją mu do kieszeni i zapakowałam do reklamówki zakupy. Prosto po wyjściu ze sklepu poszliśmy do samochodu, wsiadłam i położyłam pod nogami reklamówkę.
-Otworzyć Ci energetyka?- zapytałam otwierając swojego i kładąc go do dziur zrobionych do napojów.
-Jeśli możesz- uśmiechnął się i zapalił samochód. Zrobiłam to co miałam i położyłam puszkę koło mojej. Puściłam głośniej muzykę i otworzyłam okno. Było idealnie, cały czas się śmialiśmy, śpiewaliśmy, usiadłam twarzą do niego i położyłam swoje nogi na jego. Mam nadzieję, że mu nie przeszkadzały. Minęły już 4 godziny jazdy, więc powoli dojeżdżaliśmy do domu moich rodziców, mieszkaliśmy na bogatej dzielnicy więc Max się trochę zdziwił jak na nią wjechaliśmy. Byliśmy dużo przed czasem, jakim przewidywałam!
-To tu!- pokazałam na dom po prawej stronie ulicy.
-Nieźle się urządzili!
-Wiem, robi wrażenie! Haha- ściągnęłam nogi z Maxa. Wyszliśmy z auta.
-Zostaw na razie bagaże, potem się weźmie- pokiwał głową, przeszliśmy przez furtkę idąc po chodniczku z małych, szarych kamyczków. Gdy byliśmy bliżej drzwi zobaczyłam na wycieraczce pełno listów, jednak je ominęłam. Drzwi było lekko uchylone, strasznie się zdziwiłam. Max cały czas szedł za mną. Pomału otworzyłam bardziej drzwi i małymi krokami starałam się wejść do domu. Weszliśmy do pomieszczenia zostawiając drzwi szeroko otwarte, rozglądaliśmy się dookoła z otwartą buzią.
-Co tu się stało?- zapytał wystraszonym głosem.
-Nie mam pojęcia- wokół było pełno porozrzucanych gazet, książek, piór z poduszek. Meble było powywracane lub szyby wybite. Tak było w całym domu, ale nikogo w nim nie było.
-Kristen!- nagle poczułam, że ktoś mnie przytula. Odwróciłam się i zobaczyłam mojego młodszego brata!
-Cody! Co Ty tu robisz?- mocno go uścisnęłam i pocałowałam w czoło.
-Wszystko Ci wyjaśnię, ale chodź już!- chwycił mnie za rękę i wyciągnął z domu, pokazałam Maxowi żeby szedł. Szliśmy w stronę sąsiadów, u których spędziłam całe dzieciństwo. Zawsze przychodziłam się bawić z psami i innymi zwierzętami a domownicy mnie bardzo lubili. Nagle przy drzwiach zobaczyłam panią Sylvię. Uśmiechnęła się do mnie, bez zawahania odwzajemniłam go.
-Ja dobrze Cię widzieć Kristen- powiedziała rozkładają ręce do przytulenia.
-Mi panią też- mocno się przytuliliśmy. Zaprosiła nas do środka. Dom był taki jaki pamiętam, ciepły, przyjemny i bezpieczny. Nie było żadnych nowoczesnych urządzeń jak w moim tylko taki jak każda para seniorów posiada.  Poprosiła żebyśmy osiedli w salonie a ona poszła zrobić herbatę.
-To twój chłopak?- zapytał Cody.
-Nie, to mój przyjaciel kochanie- uśmiechnęłam się i zaśmiałam pod nosem.
-Jestem Max- wyciągnął do małego rękę i powitał go miłym uśmiechem.
-A ja jestem  Cody! Miły i zabawny- wyszczerzył zęby. Razem z Maxem zaczęliśmy się śmiać. Po chwili przyszła Sylvia z dwoma filiżankami.  Usiadła koło Codiego naprzeciwko mnie i Maxa, założyła nogę na nogę i splątała dłonie.
-Kristen przepraszam, że Ci teraz to daję, ale nie wiedziałam gdzie się znajdujesz. Bardzo mi przykro- wyciągnęła z kieszeni pogniecioną kartkę i wręczyła mi ją do ręki. Powoli odginałam ją, żeby zobaczyć, co jest tam napisane. Zaczęłam czytać:

„Kochana Kristen!
Bardzo przepraszamy, że przez całe życie miałaś ciężkie dzieciństwo pod wpływem braku rodziców przy sobie. Jest nam bardzo żal. Mam nadzieję, że ułożysz sobie życie i będziesz szczęśliwa. Proszę, zaopiekuj się młodszym bratem.  Pamiętaj, że bardzo Cię kochamy i będziemy!          Twoi rodzice.”



-Co to jest? I gdzie są moi rodzice?- miałam łzy w oczach.
-Przykro mi to mówić, ale twoi rodzice nie żyją. Zginęli w wypadku samochodowym, a potem okradli dom.- spojrzałam na brata z niedowierzaniem, niestety pokiwał głową, że Sylvia mówi prawdę. Zaczęłam płakać, Max objął mnie i przytuliłam się do jego klatki bokiem.- Możecie przenocować u nas, wasze pokoje są gotowe.- chłopak chwycił mnie i podniósł, pani prowadziła nas do pokoju, cały czas byłam do niego wtulona i zalana łzami. Jak mogłam tego nie wiedzieć? To jakiś koszmar, a ostatnio jeszcze rozmawiałam z mamą przez telefon. Otworzyła drzwi, razem usiedliśmy na miękkim łóżku, zostawili nas samych.
-To wszystko przeze mnie Max! Powinnam przyjeżdżać częściej do rodziców i nie zostawiać ich samych!


-To nie twoja wina! Nawet jakbyś tu była, to nie zapobiegłabyś wypadkowi. Stało się i się nieodstanie. Wszystko będzie dobrze. Obiecuję