CZYTASZ=KOMENTUJESZ
.png)
Obudziłam się objęta rękami Maxa. Niezbyt się dobrze czuję, prawie całą noc płakałam. Głowa mi pęka i mam podkrążone oczy. Przetarłam oczy i poprawiłam spadające na twarz włosy. Zdjęłam jego rękę ze mnie i podniosłam się, założyłam kapcie i zeszłam na dół do kuchni. Nikogo nie było, zajrzałam do lodówki jednak stwierdziłam, że nie mam na nic ochoty. Wzięłam do ręki butelkę i nalałam do szklanki wody mineralnej. Nagle do domu weszła pani Sylvia. Zobaczyłam, że ledwo niesie reklamówki z zakupami, bez zastanowienia odłożyłam szklankę na blat i podbiegłam jej pomóc.
-Nie musiałaś kochanie- uśmiechnęła się pod nosem i razem
zanieśliśmy je na stół do kuchni. Zaczęłam je rozpakowywać. W środku znajdowała
się prawie sama żywność, parę soków i trochę produktów potrzebnych do domu. –Kupiłam
Ci i Maxowi na śniadanie drożdżówkę i kakao.
-Nie trzeba było, ale dziękujemy.
-Twój chłopak jeszcze śpi?- zapytała chowając puste
reklamówki do szuflady.
-To nie jest mój chłopak- wsadzałam po kolei jedzenie do
lodówki.
-Udajmy, że Ci wierzę- zaczęła się śmiać, a ja razem z nią. Do
kuchni wszedł Max na baranach trzymał Codyego, śmiali się w niebo głosy i
wygłupiali.
-A wy, co robicie?- zapytałam opierając się jedną ręką o
blat kuchenny.
-Mały wpadł do naszego pokoju i mnie obudził, więc się
musiałem na nim zemścić i dostał z poduszki.- postawił go na ziemie.
-Słuchaj Kristen, musisz załatwić parę spraw z domem i
innymi rzeczami związanymi z twoimi rodzicami. Mam listy, więc je przeczytaj i
pozałatwiaj to jak możesz- wręczyła mi te same listy, co leżały na wycieraczce
domu rodziców.
-Zajmę się tym- uśmiechnęłam się i zaczęłam razem z Maxem
jeść drożdżówki. Następnie poszliśmy do pokoju, usiedliśmy na łóżku i zaczęłam
otwierać listy. Większość dotyczyła, że mam się zgłosić tam i tam, takie
załatwianie bezsensowne. Lecz nie mogę tego wywalić do kosza i powiedzieć, że
byłam to załatwić. Spojrzałam na zegarek żeby sprawdzić czy się wyrobię, w
ogóle nie wiem co mam teraz robić.
-Jest godzina, 11: 00 więc pojedziemy najpierw załatwić ze
spadkiem, a następnie do biura nieruchomości.
-Dobrze to ja pójdę wziąć prysznic i się przebrać-
uśmiechnął się i poszedł do łazienki. Ja za ten czas spakuję torebkę i wybiorę
ubranie. Przydałoby się ubrać jakoś ładniej. Wyjęłam ubrania z walizki i
położyłam je na krzesło, które stało koło starej, ale eleganckiej komody. Chwyciłam
za torebkę i spakowałam do niej najpotrzebniejsze rzeczy w tym: telefon,
portfel, w którym miałam dokumenty, listy, adresy, parę kosmetyków i słuchawki
do telefonu. Trochę mi zeszła zanim to wszystko znalazłam i schowałam, więc Max
wyszedł z łazienki. Jak go zobaczyłam to otępiałam! Wyglądał oszałamiająco!
Przeszedł koło mnie, gdy ulotnił się zabijający zapach jego perfum.Idealnie mu
ta koszula pasowała. Teraz ja mogłam wejść do łazienki, chwyciłam za ubrania,
Wzięłam ciepły prysznic i umyłam włosy. Po wyjściu przemyłam twarz wytarłam ją
w ręcznik, wysuszyłam włosy i lekko wyprostowałam, nałożyłam makijaż, ubrałam
się i spojrzałam ostatni raz w lustro.
Zeszliśmy na dół, pożegnałam się z panią Sylvią i
braciszkiem, założyliśmy buty i wyszliśmy. Max otworzył mi drzwi od samochodu, a
następnie sam wsiadł za kierownicę.
-To gdzie jedziemy?- uśmiechnął się.
-Yyy najpierw zajedziemy z tym spadkiem- zapięłam pas
bezpieczeństwa, żeby nie było.
-Zapomniałem- zapalił auto i wyjechał z podjazdu. Do miasta
mamy jakieś 15 minut drogi, więc mam nadzieję, że wszystko szybko objedziemy i
będziemy mogli wracać do tymczasowego lokum. Musze też nadrobić relacje z
braciszkiem. Szybko minął czas i po chwili byliśmy pod dużym budynkiem.
Wyszliśmy z auta i skierowaliśmy się w stronę obrotowych drzwi, podeszliśmy do
dość dużej recepcji. Za blatem siedziała młoda dziewczyna, przywitałam się
rzucając miły uśmiech i podałam jej kartkę.
-Chwilę proszę zaczekać- wstała zabierając kartkę z blatu i
zniknęła za drzwiami. Wróciła i dała nam numerek, do którego pokoju mamy wejść,
usiedliśmy przed wskazanym pokoju na krzesłach. Spojrzałam na Maxa i
uśmiechnęłam się do niego z pytaniem czy wszystko będzie dobrze.
-Będzie, obiecuję- odwzajemnił uśmiech i złapał mnie za
rękę, ja zawsze jego dłoń była delikatna i ciepła. Miłą chęcią ją trzymam,
patrzyłam się na nasze dłonie, lecz przerwały mi otwierające drzwi
pomieszczenia i facet, który trzymał ich klamkę. Od razu wstałam puszczając
jego rękę.
-Pani Stewart?- zapytał. Wyglądał na około 40lat, miał lekki
zarost i parę siwych włosów na głowie, które łatwo było zauważyć.
-Tak- zaprosił nas do środka. Był to mały gabinet z biurkiem
na środku i szafkami po bokach. Usiedliśmy na dwóch fotelach przed biurkiem. Usiadł
na swoim i zaczął przeglądać jakieś kartki i zapisywać na komputerze różne
rzeczy.
-W sprawie spadku pani rodziców…podzielony jest na pół, na
panią i pani brata Codiego. Proszę wypisać tą kartkę, podpisać się i podać
numer kąta. Do końca miesiąca pieniądze powinny być przelane na pani konto-
podał mi kartkę oraz długopis, zrobiłam to co miałam i oddałam mu.- To chyba na
tyle!- uśmiechnął się.
-Dobrze, dziękuję panu- odwzajemniłam uśmiech.- Do widzenia-
wyszliśmy. Po wyjściu z budynku wsiedliśmy do auta, Max spojrzał na mnie
pytająco.
-Pojedźmy do kwiaciarni- spojrzałam na niego zmęczona.
Załatwiliśmy tylko jedną rzecz, a mi się już chce spać. Wyjechaliśmy z
parkingu.
Szliśmy w stronę grobu moich rodziców, trzymałam w dłoni
bukiet kwiatów, a Max dwa znicze. Już czułam, że będę płakać. Stanęliśmy,
dokładnie były napisane imiona i nazwisko moich rodziców. Nadal stałam, a Max
zapalał znicze i ustawił je ładnie. Z moich oczu uroniła się pierwsza łza, uklękłam
przy grobie i położyłam delikatnie bukiet kwiatów obok zniczy. Wstałam,
splątałam razem z Maxem ręce i pomodliliśmy się. Po tym pojechaliśmy do domu.
.png)
wygląd jest prześliczny *o*
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział i przepiękny szablon! *.*
OdpowiedzUsuńŚwietny i ten wygląd *.* wymiata :D
OdpowiedzUsuńPisz, bo chce wiedzieć co dalej :*
bardzo podoba mi się nowy szablon!
OdpowiedzUsuń